|5| (Nie)kochana.
Główni bohaterowie: ty, on, Twoja przyjaciółka, uczniowie.
Czas akcji: lato
Miejsce akcji: szkoła, Twój dom, jego dom, niebo.
Pamiętasz te czasy, kiedy czułaś się niekochana? Tak, z pewnością. Chociaż...
Pamiętasz te czasy, kiedy inni wyśmiewali się z Ciebie i drwili? Możliwe...
Pamiętasz te czasy, kiedy się zakochałaś w tym niewłaściwym chłopaku, który nawet nie zwracał na Ciebie uwagi? Być może...
Pamiętasz ten dzień, kiedy miarka się przebrała, stwierdziłaś, że już nie dasz rady dłużej ciągnąć tego pasma porażek zwanego życiem? Na pewno...
Podjęłaś decyzję w kilka minut. Poczłapałaś do łazienki, gdzie znajdowała się szafka z lekarstwami. Rzuciłaś spojrzenie na jej zawartość. Od razu rzuciło Ci się w oczy pudełko z lekami nasennymi. Chwyciłaś je i otwarłaś. Trzęsły Ci się ręce, kiedy wysypywałaś zawartość buteleczki na dłoń. Jeszcze raz zadałaś sobie pytanie, czy aby na pewno chcesz to zrobić. Nie myślałaś nad tym długo, bo już po sekundzie cała garść tabletek znalazła się w Twoim przełyku. Chwilę później zapadłaś w wieczny sen. Przynajmniej powinien taki być.
Dzień później do szkoły, w której się uczyłaś dotarła informacja, że zmarłaś. Jako jedna z pierwszych dowiedziała się o tym Twoja koleżanka, bo nie przyjaciółka - raczej nią nie była, a poza tym nie wiedziałaś, czy możesz ją tak nazywać. Była i jest jedyną osobą, która wiedziała cokolwiek o Twoich przeżyciach związanych z obrażaniem przez innych uczniów. I jako jedyna wiedziała, kto był sprawcą tego wszystkiego, co miało miejsce w przeszłości. I jako jedyna wiedziała - nie do końca - w kim byłaś i jesteś zakochana.
Na początku nie docierało to do niej. Potem jedynie przez chwile nie mogła w to uwierzyć, ale po tym, jak powiązała prześladowania ze śmiercią, stwierdziła, że jednak to ma jakiś sens. Następnie próbowała się z tym jakoś oswoić, poukładać sobie wszystko w głowie, uspokoić się, pomyśleć. Zastanawiała się, co muszą teraz czuć Ci, którzy wyrządzili Ci tyle krzywdy - mogli się tą sprawą w ogóle nie zainteresować, nie poczuć nic.
Kilka pierwszych godzin w szkole spędziła jedynie na rozmyślaniu, porządkowaniu informacji i wydarzeń. Nie tylko na przerwach. ale także lekcjach. Nie słuchała, co mówili nauczyciele, uczniowie czy pani sprzątaczka. Nie, bo myślami była w tych czasach, które już miała za sobą i w tym świecie, gdzie znajdowałaś się wtedy Ty. Parę razy byłą upominana za to, że nie uważa, ale większość osób ją rozumiała. Przez cały dzień tłumiła w sobie złość, jaką teraz żywiła do tych, którzy Cię wyśmiewali, ale najbardziej to jednej osoby - Tego chłopaka. Znała go dosyć dobrze - mieszkał kilkaset metrów od niej, dawniej rozmawiała z nim często, można powiedzieć, że prawie się przyjaźnili - mięli podobną relacje do Twojej z Twoją przyjaciółką. W końcu nie wytrzymała. Na którejś przerwie wybuchła.
- Ty głupku, to przez Ciebie! - krzyknęła w stronę chłopaka, wskazując na niego palcem - To przez Ciebie ona się zabiła! Przez Ciebie! - podeszła o krok bliżej - Dlatego, że robiłeś sobie z niej żarty, bawiłeś się jej uczuciami, to przede wszystkim Twoja wina! Jak mogłeś?! - zbliżyła się do niego tak, że stali twarzą w twarz - Ona Cię kochała i pewnie nadal kocha. A ty nie masz w ogóle uczuć. - uspokoiła się - Wiedziałeś o tym, że Cię kocha, doskonale. Wiedziałeś, że zrobisz jej tylko złudną nadzieję zamieniając z nią jedno zdanie każdego dnia. Wiedziałeś, co mogło się stać przez Twoje czyny. Ale mimo to brnąłeś w to dalej, nadal ją upokarzałeś i sprawiałeś, żeby myślała, że cokolwiek dla Ciebie znaczy. Teraz już wszystkie skutki stały się realne, wydarzyło się, co mogło się wydarzyć. Nie wiem, czy żałujesz, ale powinieneś. - cały czas stałą twarzą do niego, starała się nie spuszczać z niego wzroku i chciała nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Nie udawało jej się, bo chłopak prawie cały czas wpatrywał się w czubki swoich trampek. Czyżby żałował?
- Słuchaj, wiem. Wiem, że to moja wina. - podniósł wzrok na nią - I można powiedzieć, że... trochę żałuję. Żałuję, ok?! - wybuchł - Żałuję, przysięgam. Nie chciałem, żeby to się tak skończyło! Nie chciałem, na prawdę! Nie wiedziałem, co robię, nie mogłem kontrolować swoich czynów. Nie mam pojęcia dlaczego. Nie dawałem sobie z tym rady, nie mogłem.
- Bo chciałeś zaimponować kolegom? Ale dlaczego akurat w TEN sposób? Bo oni też tacy są?! To źle, że tacy są, a ty nie musisz taki być. Nie jesteś zły, patrząc pod tym kątem. Patrząc pod innym, też nie. Znam Cię dobrze. Wiem, że taki nie jesteś. Dobrze wiem. Ale co się z Tobą stało przez te parę lat? Jak mogłeś się tak zmienić? No właśnie, nie mogłeś. To ta nieodparta chęć 'spodobania się' rówieśnikom sprawiła, że taki jesteś. I co, jesteś zadowolony?
- Nie. Nie, nie jestem. Serio, bardzo żałuję. Nie wiedziałem, że to zajdzie tak daleko. I teraz zdaję sobie sprawę z przyczyn. Rozumiem je. I.. Tak, myślę, że to dlatego, że reszta taka była i jest. Dlatego taki się stałem, to oni mnie zmienili. W tak krótkim czasie potrafiłem się stać kimś takim. Aż sam w to nie dowierzam. I wiesz co? Postanawiam się zmienić. Postaram się. Spróbuję, zawsze warto próbować. Ale potrzebuje kogoś, kto mi pomoże. Szukanie takiego kogoś zajmie mi dużo czasu. - zaczął szeptać, aby nikt prócz Was nie słyszał - A teraz ten idealny pomocnik odszedł, z mojej, tylko mojej winy - po jego policzku spłynęła mała, samotna łza, którą szybka starł. Twoja przyjaciółka zdążyła ją zauważyć i dopiero wtedy zrozumiała, że wszystko co powiedział, było całkowitą, stuprocentową prawdą, bo na początku nie za bardzo wierzyła w jego prawdomówność.
- Łza. Naprawdę żałujesz. Ej.. Mogę Ci pomóc przy zmianie, ok? Ale obiecaj, że będziesz się pilnował i już nigdy nikogo nie skrzywdzisz - powiedziała stanowczo.
- Postaram się, I dzięki.
- I pamiętaj, proszę, pamiętaj o |T.I|. Pamiętaj, że kochała Cię całym sercem - troszeczkę podniosła głos zakończając swoją wypowiedź.
- Ale ja tez ją kochałem! - powiedział ciut za głośno, bo osoby stojące najbliżej nich usłyszały to zdanie i zaczęły szeptać pomiędzy sobą. Chłopak zorientował się, co zaszło i ściszył głos. Twoja przyjaciółka (od teraz już możesz ją tak nazywać) stanęła jak wryta, nie mogła uwierzyć w słowa docierające do jej uszu - I nadal kocham.
Ostanie trzy słowa wychodzące z ust chłopaka budzą Cię. Na początku nic nie widzisz, bo oślepia Cię blask. Dopiero po chwili dostrzegasz otaczający Cię krajobraz. Dziwisz się, że składa się z białych, puszystych chmur, a nad Tobą i po bokach jest białe tło, jakby ktoś rozłożył miliony prześcieradeł i przykrył nimi wszystko. Wstajesz i biegniesz w nieznane Ci miejsce - nogi same wyznaczają Ci drogę. Kiedy docierasz do złotej bramy zauważasz Strażnika. Krzyczysz w jego stronę, ale Twój głos staje się dla niego niesłyszalny. Próbujesz coraz ciszej, ale to nic nie daje. W końcu Twój szept dociera to uszu Strażnika.
- Dzień dobry, proszę mnie wpuścić. Muszę porozmawiać z kimś.
- Witaj, dziewczę. Kogo szukasz?
- Kogoś, kogo mogę spytać o wszystko. Na przykład, gdzie jestem.
- Ja z Tobą porozmawiam. Jesteś w niebie.
Wzięłaś głęboki oddech.
- Jak się tu dostałam?
- Połknęłaś za dużo tabletek nasennych. Umarłaś.
- Dlaczego słyszałam rozmowę mojej przyjaciółki z chłopakiem?
- Którego nadal kochasz?
- T-tak.
- Bo była o Tobie.
- A to prawda, że on mnie kocha?
- Tak.
- Mógłby mnie pan tu wpuścić?! - podnosisz głos, ale Strażnik go nie słyszy. Uspokajasz się i ponawiasz pytanie szeptem. Mężczyzna Cię wpuszcza, a Ty pędem wbiegasz to obłokowego pałacu znajdującego się za bramą. Otwierasz z pozoru lekkie, ale praktycznie ciężkie drzwi i cicho je zamykasz. Nie wiesz, gdzie idziesz, ale coś Cię prowadzi. Znaki na ścianach nie przydają Ci się, bo nogi same Cię niosą. Po kilku minutach wędrówki widzisz przed sobą kolejne ogromne drzwi i powoli je otwierasz. Widzisz wielką komnatę. Sufit jest podpierany przez paręnaście pięknie rzeźbionych kolumn, podłoga lśni - nie są nią chmurki, wszędzie poustawiane są stoły i krzesła, jak na ucztę, a na końcu sali znajduje się podwyższenie, a na nim tron. Piękny, biało- srebrny tron. Nikt na nim nie siedzi, przynajmniej go nie widać. Decydujesz się podejść bliżej. Będąc kilka metrów od siedziska, zauważasz kogoś siedzącego na nim. Nie przeraża Cię to. Podchodzisz bliżej i witasz się.
- Dzień dobry, Wasza wysokość - nie wiesz jak nazwać tego kogoś.
- Witaj. Mów mi Przyjaciel. Co Cię tu sprowadza?
- Yyy.. Mam prośbę do Ciebie, Przyjacielu.
- Słucham.
- Czy.. Mogłabym dostać drugą szansę?
- To już pytanie do mojego Ojca.
Nagle po Twojej prawej stronie pojawił się ktoś. I właśnie Jego potrzebowałaś.
- Witaj, co Cię tu sprowadza?
- Ym.. Dzień dobry.. Mam prośbę.
- Słucham.
- Czy.. mogłabym.. dostać.. drugą szansę? Chodzi mi o to, że..
- Mów, proszę. Nie denerwuj się.
- Czy.. mogłabym.. jakby to powiedzieć... wrócić do życia? - lekko podniosłaś głowę, ale speszona ponownie wlepiłaś wzrok w swoje stopy.
- Wiem, jaki masz powód. I rozumiem go. Rozumiem Cię.
- Wiem, że to raczej niemożliwe.. - zadałaś sobie w myślach pytanie, czy przyjście tu było dobrym pomysłem.
- Twoje przybycie tutaj miało sens. Pozwolisz, że zastanowię się chwilkę. Postaram się, by nie zajęło mi to dużo czasu. Zaczekaj tu, proszę.
- Dobrze, poczekam. - zgodziłaś się, a Twój rozmówca zniknął.
Rozglądnęłaś się wokół by sprawdzić, czy jest tu Przyjaciel. Kiedy natrafiłaś wzrokiem na miejsce, gdzie widziałaś go wcześniej,nie zauważyłaś go.. Powoli się niecierpliwiłaś. Przecież ON może teraz sobie coś zrobić przez to, co usłyszał. Muszę szybko wrócić i dotrzeć do NIEGO, zanim będzie za późno.
Zaczynałaś się powoli niecierpliwić, kiedy ktoś pojawił się przed Tobą.
- Przemyślałem to.
- Tak?
- I myślę, że należy Ci się druga szansa.
- Dziękuję, Boże.
- Ale jest warunek. Już nigdy nie zrobisz tego - wskazał na Twój nadgarstek - Przynajmniej się postarasz, dobrze?
- Tak, postaram się. I mam pytanie. Czy będzie ktoś, kto mi pomoże już tego nie robić?
- Nie mogę Ci powiedzieć kto to i dokładnie też nie odpowiem, ale powinien się ktoś taki znaleźć.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję. Jak mam się odwdzięczyć?
- Po prostu bądź dobrą dziewczynką i postaraj się wytrwać w postanowieniu. No już, leć. Powodzenia. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - pstryknął palcami, a ty przez sekundę znajdowałaś się gdzieś pomiędzy jednym, a drugim światem.
Nagle otworzyłaś oczy i nie zastałaś białego świata oraz chmur, ale nadal byłaś w swojej łazience. Wstałaś z podłogi i z siłą otworzyłaś drzwi przed sobą. Biegiem ruszyłaś po schodach, po drodze chwytając bluzę przewieszoną przez barierkę. Zarzuciłaś ją na siebie i wpadłaś do przedsionka. Wsunęłaś trampki na nogi i wzięłaś klucze z półki. Jednym ruchem zakluczyłaś drzwi i puściłaś się pędem w stronę domu, do którego tak bardzo chciałaś już dotrzeć.
Przez cały ten czas, kiedy myślałaś tylko o nim, kiedy on bawił się Twoimi uczuciami, nikt ci nie powiedział ani nie dowiedziałaś się, gdzie on mieszka. Sięgnęłaś ręką do kieszeni jeansów i wyciągnęłaś telefon, który na szczęście tam był. Odblokowałaś go i weszłaś w kontakty. Wyszukałaś numer do przyjaciółki i napisałaś sms'a.
TY Hej, nie pytaj. Wiem, że to dziwne, ale nie czas na wyjaśnienia. Potem Ci o wszystkim opowiem. Mam ważne pytanie. Gdzie ON mieszka? Błagam, odpisz szybko.
Nie musiałaś długo czekać na odpowiedź. Kamień spadł Ci z serca, jak usłyszałaś dźwięk przychodzącej wiadomości.
ONA Hej. Nie rozumiem, jak to się stało, że żyjesz, ale ok. Nie będę dopytywać. Przyjdź do mnie. Zaprowadzę Cię.
TY Ok. Będę za jakieś 5 minut. Czekaj.
ONA Czekam.
Tak jak się spodziewałaś, po 5 minutach byłaś na miejscu. Zadzwoniłaś dzwonkiem i po chwili drzwi się otwarły. Zobaczyłaś przed sobą dziewczynę uśmiechającą się od ucha do ucha. Do tego wszystkiego jednak nie pasowały wory pod oczami, które dawały znak, że płakała. Po chwili Twoje ciało zostało przyciśnięte do stojącej przed Tobą osoby.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się, że Cię widzę.
- Wiem. I ja Ciebie też. Wiesz, nie wiem, czy mam Ci dziękować za dzisiaj... Czy raczej powiedzieć, że nie musiałaś ogłaszać całej szkole wiesz sama co.. - uśmiechnęłaś się.
- Skąd wiesz.. ?
- Słyszałam to z góry. - popatrzałaś się na niebo przez okno - Dokładniej powiem Ci później. Chodźmy już. Śpieszy mi się.
- Ok.
Dziewczyna zarzuciła bluzę wiszącą na wieszaku, wsunęła buty i wyszła z domu, a ty za nią. Ona prowadziła, szła dosyć szybko, więc po kilku minutach byłyście już pod domem chłopaka. Twoja przyjaciółka przystanęła przez drzwiami wejściowymi i zaproponowała, żebyś to ty zapukała. Uderzyłaś kilka razy lekko w drzwi, ale nikt ich nie otwierał ani się nie odzywał. Popchnęłaś je i okazało się, że były otwarte. Wbiegłaś do środka i rozejrzałaś się po dużym, przestronnym pomieszczeniu, którym był salon. Weszłaś głębiej - tak, że widziałaś kuchnię. Nikogo tam nie było, więc ruszyłaś po schodach na górę. Drzwi do pokojów były uchylone, więc zerknęłaś przez szpary, by sprawdzić, czy ktoś jest w pomieszczeniach. Ponownie nie zastałaś nikogo. Przystanęłaś przodem do schodów i widziałaś, jak Twoja towarzyszka pochodzi do Ciebie. Nasłuchiwałyście. Nagle do Waszych uszu dotarł dźwięk wody. Domyśliłaś się, że dochodzi z łazienki. Zapukałaś kilka razy. Nikt nie otworzył. Ponowiłaś czynność w taki sposób, że można by było to nazwać dobijaniem się. Wtedy usłyszałaś czyjeś kroki. Odsunęłaś się od wejścia. Twoje serce zaczęło walić,jak oszalałe. W pewnym momencie drzwi ktoś otwarł. Tym kimś był właśnie ON. Smutny, a nawet zapłakany. Na początku nie mogło do niego dotrzeć, że Cię widzi.
- Ja śnię, czy Ty jesteś tu na prawdę?
- Jestem. - dotknęłaś jego dłoni.
- Jak to się stało, że żyjesz?
- Opowiem Ci to potem. I jej też. - kiwnęłaś głową na przyjaciółkę stojącą za Wami.
- Ok. - popatrzał się w Twoje oczy.
- Czy to, co powiedziałeś dzisiaj na końcu rozmowy z |I.P|... To prawda?
- T-ta.. Zaraz, skąd wiesz?
- Powiem podczas opowiadania całej historii.
- Tak. To prawda. To, co powiedziałem...
Po tych słowach chwyciłaś jego dłonie i przytuliłaś się do niego. Trwaliście w uścisku długi czas. Potem odsunęliście się od siebie, a on oparł swoje czoło o Twoje i trzymał Twoje dłonie. Cały czas patrzeliście się sobie w oczy i uśmiechaliście się. Przybliżaliście się do siebie. Centymetr po centymetrze. W końcu, gdy czubki Waszych nosów prawie się stykały, on musnął lekko Twój policzek, a potem kącik ust i jeszcze raz mocno przytulił. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, prawda?
-----
|I.P| - Imię Przyjaciółki
Komentarze
Prześlij komentarz